new header

Polish Internet Magazine in Australia

Saturday, June 30, 2012

Donald Tusk: Musimy pomyśleć o mundialu

Premier Donald Tusk udzielił wywiadu dla Telewizji Polskiej na Stadionie Narodowym w Warszawie po ostatnim  meczu Mistrzostw Europy rozegranym  na terenie Polski. Finał Euro 2012 – gigantycznej imprezy sportowej zorganizowanej wspólnie przez Polskę i Ukrainę odbędzie się 1 lipca w Kijowie.

 – Musimy pomyśleć o mundialu. Dla Polski i Polaków nie ma barier. Potrafiliśmy zrobić jedne z najlepszych w historii mistrzostwa. Mieliśmy nawet to szczęście, że najciekawsze mecze były u nas. I bardzo dobrze, że tam gdzie mamy dwa najpiękniejsze stadiony – w Gdańsku i Warszawie – prezydenci mają zdrowe ambicje – powiedział premier Donald Tusk w specjalnym wywiadzie dla TVP1.

Jakie było do tej pory największe w czasie Euro 2012 zaskoczenie dla premiera? – Genialni Irlandczycy i mówię tu o kibicach. I na tym tle kapitalni polscy kibice. Uśmiech panował wszędzie, był prawdziwym dyktatorem tych mistrzostw. Moje doświadczenie i doświadczenie mojej generacji podpowiada mi, że fajniej żyje się w Polsce po dobrych masowych zdarzeniach. Nie jestem jedyny w porównaniach tego, co się stało z nami w czasie Euro 2012, do tego, co działo się przed laty – tak premier odniósł się do solidarnościowego zrywu. – Tysiące ludzi z radością obnosi się biało–czerwonymi barwami, symbolami narodowymi. Taki moment radości, że nam się udało, że inni nas chwalą powoduje, że każdy z nas bez wyjątku stał się sam w sobie trochę lepszy – przyznał Tusk.




Na stronie internetowej kancelarii premiera pojawił się spot podsumowujący akcję "Polacy 2012. Wszyscy jesteśmy gospodarzami". Przy okazji turnieju Euro 2012 obywatele z całej Europy zagościli w Polsce i  są bardzo zadowoleni z tego, jak przebiegł tu turniej . - Polska to piękny kraj - mówi na początku spotu kibic z Irlandii.
"Ludzie są bardzo przyjaźni", "chciałabym przyjechać jeszcze raz i zostać dłużej", "fantastycznie", czy "dziękuję, Polsko!" - to tylko niektóre komentarze zadowolonych gości.
kb/BumerangMedia/TVP/KPRM

Friday, June 29, 2012

Złóż donację na rzecz Festiwalu PolArt 2012

Złóż donację na rzecz PolArtu i odlicz ją od podatku w ramach AbaF
Organizatorzy PolArt 2012 w Perth  informują, że począwszy od czerwca tego roku, PolArt rozpoczął współpracę z Australia Business Arts Foundation (AbaF), aby umożliwić donatorom odliczenie donacji od podatku. Australijski Fundusz Kulturalny AbaF(AbaF’s Australia Cultural Fund Abaf”s) został powołany, by zachęcać ludzi do wspierania sztuki, a zarazem umożliwić artystycznym i kulturalnym organizacjom korzystanie z tej hojności. Wszystkie donacje składane są do Australia Business Arts Foundation, który przy rozporządzaniu grantami bierze pod uwagę preferencje donatorów. Przez ostatnie osiem lat ponad 9 mln. dolarów zostało przekazane na rzecz AbaF i przyznane w całości ponad 500 artystom i organizacjom kulturalnym. To nieoceniony program dla projektów w rodzaju PolArtu. Poprzez złożenie donacji wspierają Państwo PolArt i jednocześnie uzyskują odliczenie podatkowe. Donacje mozna składać poprzez stronę internetową AbaF, lub poprzez wypełnienie formularza donacji na rzecz PolArtu i przesłanie go bezpośrednio do AbaF. Formularz jest dostępny na stronie internetowej AbaF, mozna go również uzyskać wysyłając email na n adres Festiwalu. AbaF wyda pokwitowanie donacji dla celów podatkowych, a wasze perferencje będą wzięte pod uwagę przy przyznawaniu funduszy. Prosimy nie składać donacji płatnych PolArtowi.

Donacje złożone przed 30. pażdziernika są szczególnie pomocne, ponieważ będą mogły być uwzględnione przy planowaniu budżetu Festiwalu. Oczywiście donacje złożone po tej dacie będą również wielkim wsparciem dla naszego przedsięwzięcia. Więcej informacji na temat Australijskiego Funduszu Kulturalnego AbaF (AbaF's Australia Cultural Fund) znajdziecie Państwo na stronie internetowej AbaF.

“Wspierając finansowo PolArt 2012 pomagają Państwo australijskiej młodzieży polskiego pochodzenia wyrazić siebie poprzez sztukę. To niezwykła okazja, by przyczynić się do zmiany na lepsze i mieć swój udział w wielkim sukcesie naszego Festiwalu. Prosimy więc o hojność.” 

Andy Sierakowski
prezes
PolArt 2012 Perth Inc.

Tragiczne wydarzenia u wybrzeży Wyspy Bożego Narodzenia




Australijscy ratownicy wyciągnęli z wody 123 nielegalnych imigrantów płynących łodzią, która zatonęła w środę u wybrzeży Wyspy Bożego Narodzenia. Na pokładzie łodzi znajdowały się 133 osoby. Do podobnej katastrofy doszło tydzień temu. Utonęło 90 uciekinierów.

Do wywrócenia się łodzi doszło około 200 km na północ od Wyspy Bożego Narodzenia i 185 km na południe od Indonezji. Według Australijskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi (AMSA) łódź wysłała sygnały SOS nad ranem.

AMSA poinformowała, że w  akcji ratowniczej uczestniczyły  dwa statki handlowe, które znajdowały się w pobliżu. Do miejsca tragedii popłynęły też dwie jednostki australijskiej marynarki wojennej.


W tym samym rejonie niespełna  tydzień temu doszło do podobnej katastrofy. Zatonęła tam łódź z ok. 200 imigrantami. Zdołano uratować 110 osób i odnaleźć zwłoki 17 dalszych. Poszukiwania pozostałych ofiar odwołano w ub. sobotę.
W grudniu 2010 r. u wybrzeży Wyspy Bożego Narodzenia podczas szalejącego sztormu utonęło 50 imigrantów, po tym jak ich łódź rozbiła się o skały.
W obliczu tych tragicznych wypadków  w  Australii na nowo rozgorzała debata na temat polityki wobec nielegalnych imigrantów i bezpieczeństwa granic kraju.
Wyspa Bożego Narodzenia należy do Australii położona jest na północny zachód od jej wybrzeży ale znajduje się bliżej wybrzeży  Indonezji. Stąd jest celem  kursw przemytników, ktrzy za kilka tysięcy dolarów oferują rejsy dla uciekinierów szukających azylu w Australii . Łodzie z nielegalnymi imigrantami są często przeładowane i w złym stanie technicznym. Szukającymi statusu uchodźcy na terytorium  Australii w ostatnich latach są  przeważnie Kurdowie, Irakijczycy i Irańczycy.
Od początku roku australijskie władze zarejestrowały u wybrzeży  kraju ponad 50 łodzi łącznie z ponad czterema tysiącami nielegalnych imigrantów.
kb/BumerangMedia/gazeta.pl/

Wednesday, June 27, 2012

CEOSleepout - solidarność z bezdomnymi




Jak podają statystyki rocznie ponad 100.000 Australijczyków każdej nocy mieszka pod gołym niebem. Wśród nich prawie połowę stanowią kobiety, a ponad 33% dzieci. Na znak solidarności z nimi, w trosce o ich los, a także w celu zwrócenia uwagi społeczeństwa i sfer rządowych na ten fakt, Stowarzyszenie St Vincent de Paul, od kilku lat organizuje zbiórkę funduszy.

Akcja ta odbywa się pod hasłem „CEOSleepout”, kiedy to na stadionach głównych miast Australii, we wszystkich stanach zbierają się dyrektorzy ważnych instytucji australijskich, firm, politycy, pracownicy wyższych uczelni, liderzy życia społecznego, aby choć w jedną zimową noc podzielić los ludzi bezdomnych. Osoby te wcześniej zgłaszają swój udział i za pośrednictwem internetu otrzymują na swoje nazwisko dotacje, które są automatycznie przekazywane na konto St Vincent de Paul na pomoc bezdomnym.
W tym roku uczestniczyło w tym ważnym przedsięwzięciu 1046 dyrektorów firm (CEO,s) z terenu całej Australii, w tym około 160-ciu w Wiktorii. Zebrano łącznie ponad 5 milionów dolarów, a w Melbourne suma ta przekroczyła 600 tysięcy.

W miniony czwartek, 21 czerwca 2012, w najdłuższą noc w roku, wraz ze 160-cioma osobami uczestniczyłam w tym niezapomnianym wydarzeniu. Noc była wyjątkowo chłodna, deszczowa i wietrzna. Mimo to na stadionie Etihad w centrum Melbourne stawili się wszyscy, którzy zgłosili się wcześniej. Na teren stadionu mogliśmy wziąć ze sobą jedynie ciepłe ubranie i śpiwory. Przy wejściu każdy z nas otrzymał trzy kawałki kartonu, które należało położyć na betonie, i które miały służyć za miejsce do spania.
Około godziny 8.30 wieczorem zostaliśmy przywitani przez przedstawicieli St Vincent de Paul, aby po chwili wysłuchać wypowiedzi trzech osób, które w swoim życiu doświadczyły bezdomności. Była wsród nich samotna matka trojga dzieci i dwóch mężczyzn w średnim wieku. Historie ich życia głęboko poruszyły wszystkich słuchaczy. Szczególnie wypowiedź jednego z nich, kiedy zwracając się do zebranych powiedział: ...„ chyba nie wiecie jak ważne jest to, żeby mieć klucz, którym można otworzyć własne drzwi, a potem zasunąć zasłony i być u siebie. Tylko bezdomni wiedzą jak wiele to w życiu znaczy”...
O 6.30 wieczorem wolontariusze rozdali nam ciepłą zupę jarzynową z bułką, przez całą noc dostępna była kawa i herbata. Ponieważ lał intensywny deszcz pozwolono nam przenieść się pod zadaszenie, wciąż jednak mieliśmy spać na zupełnie otwartej przestrzeni stadionu. Nie wszyscy ubrani byli jak należało i nie wiem doprawdy ile osób dobrze zniosło chłód i niedogodności tej zimowej nocy. Nastroje były jednak pogodne i nocne rozmowy trwały prawie do godziny 1-wszej. Niektórzy kładli się tylko na jednym kartonie, z dwóch pozostałych konstruując sobie ochronę przed wiatrem.
Przyznam, że ta noc choć najdłuższa w roku, dla nas była dość krótka, bo przerywana hałasem dobiegającym z miasta, a także myślami o tych tysiącach ludzi, którzy w Australii nie mają miejsca, które mogliby nazwać domem. Chcę tu powiedzieć, że wcześniej spotkałam się z różnymi opiniami na temat bezdomnych, nie tylko współczującymi, ale też krytycznymi. Niektórzy twierdzą, że w tak bogatym kraju nikt nie musi być bez dachu nad głową i że bezdomność wynika albo z wyboru, albo z nieudacznictwa życiowego, a głównie dotyczy osób z tzw. „społecznego marginesu”.
Nie zgadzam się z tą opinią, bo w tak bogatym kraju podobnie jak wszyscy powinni mieć mieszkanie, tak też powinni mieć pracę, a nie mają i niekoniecznie dlatego, że są „nieudacznikami”. Faktem jest, że znaczna część bezdomnych to ludzie z problemami psychicznymi, jednak tym bardziej powinno się ich objąć troską i opieką. I taki cel przyświecał całej naszej inicjatywie.
Chcę bardzo serdecznie podziękować wszystkim ofiarodawcom, zarówno osobom prywatnym, jak i instytucjom za ofiarowaną pomoc finansową, płynącą głównie ze strony Australijczyków. Cieszę się, że mój udział w tej inicjatywie pomógł zebrać około 4 tysiące dolarów. Dziękuję też za wiele ciepłych słów i chęć pomocy. Wzruszały życzenia wytrwałości, w tym gotowość zastąpienia mnie w każdej chwili na stadionie, zgłoszona przez młodego Polaka, gdybym nie wytrzymywała zimna. Dziękuję Konsulowi Honorowemu RP Panu dr. Jerzemu Łuk-Kozika za wspierający e-mail, jaki otrzymałam na stadionie już o 5.28 rano, kiedy w ciemnościach zwijaliśmy nasze śpiwory. Swój własny, choć nie bez odrobiny żalu, zostawilam dla bezdomnych.
Szczególnie dziękuję polskim „Sybirakom” z Melbourne za poparcie, gdyż Oni wiedzą najlepiej czym jest zimno i głód.

Elżbieta Drozd
 Dyrektor Australian Multicultural Community Services,
Komisarz do spraw wielokulturowości, Melbourne
(PAP)

Tuesday, June 26, 2012

Spotkanie z Ruth Pearce

Serdecznie zapraszam osoby mieszkające lub przebywające czasowo w Sydney na spotkanie z panią Ruth Pearce, byłą Ambasador Australii w Polsce (2008-2011), która opowie o swoich doświadczeniach w trakcie pełnienia funkcji w naszym kraju.

Spotkanie, organizowane wspólnie z Australijskim Instytutem Spraw Polskich (AIPA), odbędzie się w języku angielskim, w sobotę 7 lipca o godz. 18.00 w sali recepcyjnej Konsulatu. Wstęp wolny. Więcej szczegółów w załączeniu.
Daniel Gromann

Konsul Generalny
Consulate General of the Republic of Poland in Sydney


Monday, June 25, 2012

Chama zatrudnię od zaraz

Media, poli­tycy, emes­zety, pro­ku­ra­tury, inter­ne­towe blogi, fora i mnó­stwo róż­nych ludzi luzem zaj­muje się dziś z obu­rze­niem kil­koma paskud­nie brzmią­cymi zda­niami wygło­szo­nymi przez panów prezenterów-celebrytów Woje­wódz­kiego i Figur­skiego. Pano­wie, jak wia­domo, wywo­łali nie­duży polsko-ukraiński skan­dal, gada­jąc głu­poty o Ukra­in­kach*. Teraz się kajają i tłu­ma­czą, ze to były tylko takie fajne żar­ciki. Satyra bez nie­na­wi­ści i kse­no­fo­bii. Ktoś się cze­pia, mówią, chce wpro­wa­dzić do satyry cezurę, a to już pro­sta droga do zaha­mo­wa­nia wol­no­ści słowa w naszym pięk­nym kraju.
Cała ta nie­smaczna histo­ria sta­nowi tylko wierz­cho­łek góry lodo­wej. Jest to, nie­stety, góra cham­stwa, które od jakie­goś czasu w prze­strzeni publicz­nej tole­ru­jemy, pro­du­ku­jemy i bie­rzemy za nie pie­nią­dze. Względ­nie pła­cimy pieniądze.
Pierw­szy raz spo­strze­głam to zja­wi­sko lata temu w tele­wi­zyj­nym pro­gra­mie lite­rac­kim. O para­dok­sie – w pro­gra­mie o książ­kach… Dwaj pano­wie i pani przy­no­sili do stu­dia nowo­ści wydaw­ni­cze. Mało jesz­cze wtedy znana kry­tyczka – dziś auto­ry­tet i cele­brytka w jed­nej oso­bie – pre­zen­to­wała zadzi­wia­jąco złe maniery,  a chwi­lami wręcz gru­biań­stwo. Naj­wi­docz­niej zostało to zauwa­żone i odno­to­wane pozy­tyw­nie, bo sta­cja owa zaan­ga­żo­wała ją nie­ba­wem do pro­wa­dze­nia tele­tur­nieju, w któ­rym rolą pro­wa­dzą­cego było gno­je­nie ludzi, upo­ka­rza­nie, bru­talne udo­wad­nia­nie im jak są głupi.
Tele­wi­zja jest w dużej mie­rze odbi­ciem samego życia. Ktoś chyba doszedł do wnio­sku, że cham­stwo jest fajne.

Po jakimś cza­sie poja­wiło się o wiele wię­cej pro­gra­mów opar­tych na cham­stwie i pry­mi­tyw­nych zacho­wa­niach – pod­glą­dacki „Big Bro­ther”, mnó­stwo kon­kur­sów, w któ­rych jury upo­ka­rza coraz to nowe zastępy chęt­nych – tań­czą­cych, śpie­wa­ją­cych, gotu­ją­cych i tak dalej.
Cham­stwo w czy­stej postaci wkro­czyło do seriali, codzien­nej strawy ducho­wej roda­ków  – już nie mówię o mode­lo­wych „Kiep­skich” (Andrzej Gra­bow­ski czyli Fer­dek Kiep­ski wyznał w jakimś wywia­dzie, że ku swemu prze­ra­że­niu naprawdę został ido­lem wielu widzów – wła­śnie jako ten pry­mi­tywny cham). Ale wej­rzyjmy choćby w prze­słodki serial „M jak miłość” -  tu już reali­za­to­rzy chyba sami nie widzą, jak seria­lowe posta­cie na sie­bie krzy­czą, jak się do sie­bie zwra­cają, jak zacho­wują, jak nie potra­fią nor­mal­nie ze sobą rozmawiać.
Nie tylko tele­wi­zja jest odbi­ciem samego życia. Samo życie odwzo­ro­wuje tele­wi­zję. Sprzę­że­nia zwrotne sza­leją. Dzieci wrzesz­czą na rodzi­ców, rodzice wrzesz­czą na dzieci i na sie­bie nawza­jem, poli­tycy – szkoda gadać, ze scen, ekra­nów i kart ksią­żek wyle­wają się potoki cham­stwa, rzeki cham­stwa, oce­any chamstwa.
Nie jestem ja nie­winną sto­krotką, która gubi płatki, kiedy się przy niej rzuci mię­sem. Ponad trzy­dzie­ści lat pracy w tele­wi­zji – w pro­gra­mie, nie w biu­rze – uod­por­niło mnie na wiele. Więc żeby nie było, ze jakaś pru­de­ria czy coś.
Cham­stwo, wokół nas jest ema­na­cją jakiejś irra­cjo­nal­nej nie­na­wi­ści, którą mamy w środku. Jest przerażające.
W poli­tyce cham­stwo obej­muje też kłam­stwo. Kłam­stwo bez zmru­że­nia oka. Mówie­nie ludziom nie­prawdy dla odnie­sie­nia korzy­ści poli­tycz­nej. Szcze­gól­nie mnie to zło­ści, kiedy jeż­dżę po Pol­sce i widzę jak się zmie­nia ten „kraj w upadku”.
O tym, co stało się z poję­ciem honoru lito­ści­wie zmilczę.
Cham­stwo, nie­stety, dobrze się sprze­daje. Taka na przy­kład tele­wi­zja – medium o naj­więk­szej sile bez­po­śred­niego oddzia­ły­wa­nia – boi się śmier­tel­nie jed­nej rze­czy: że jej się tele­widz wyłą­czy. Powstało nowe kurio­zalne kry­te­rium dla wypo­wie­dzi poli­tycz­nych: mają być inte­re­su­jące. Czy może zabawne?… Zała­ma­łam się na dobre kilka lat temu, kiedy poważny publi­cy­sta i decy­dent TVN24, a więc kanału stricte poli­tycz­nego, powie­dział o dłu­gim exposé pre­miera Tuska obej­mu­ją­cego wła­dzę – że było nudne.
No tak, Tusk mało ma talen­tów komika, saty­ryka, kaba­re­cia­rza i zacie­sza­cza. Ale czyż za to mu pła­cimy, żeby nas gil­go­tał żarcikami?
Rola dzien­ni­ka­rzy w zwal­cza­niu pry­mi­ty­wi­zmu, bru­tal­no­ści, cham­stwa i braku sensu mogłaby być nie­prze­ce­niona. Ino oni nie chcą chcieć.

Monika Szwaja
Studio Opinii

*) W ostatnich dniach w porannym programie radia Eska Rock jego prezenterzy - Jakub Wojewódzki i Michał Figurski rozmawiali o jednym z meczów reprezentacji Ukrainy rozegranym podczas Euro 2012. Wojewódzki mówił m.in., że "zachował się jak prawdziwy Polak" i "wyrzucił swoją Ukrainkę". Figurski dodał: "Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę" oraz: "Powiem ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił".
 Przeciw wypowiedziom Figurskiego i Wojewódzkiego zaprotestowało ukraińskie MSZ, które zażądało przeprosin.  Rada Etyki Mediów uznała radiowe wypowiedzi Figurskiego i Wojewódzkiego nt. Ukrainek za przejaw ksenofobii, rażące chamstwo i typową mowę nienawiści.

Sunday, June 24, 2012

Skutki skandalu i intryg w Watykanie

St Peter's Basilica. Fot S.Bertrand
Zastępca watykańskiego sekretarza stanu arcybiskup Angelo Becciu wyraził opinię, że ostatnie wydarzenia wokół Stolicy Apostolskiej, w tym wyciek tajnych dokumentów, podważyły wiarygodność Kościoła i nadszarpnęły zaufanie wiernych.


Słowa wysokiego rangą watykańskiego hierarchy, odnoszące się do skandalu z opublikowaniem we Włoszech wielu tajnych dokumentów zza Spiżowej Bramy i aresztowaniem papieskiego kamerdynera pod zarzutem kradzieży poufnych materiałów, przytoczył w sobotę dziennik „L’Osservatore Romano”.
W kazaniu wygłoszonym na Sardynii, a zacytowanym przez watykańską gazetę, arcybiskup Becciu powiedział do wiernych: „Jak wszyscy wiecie w sercu Stolicy Apostolskiej przeżywamy szczególne chwile, w których odczuwamy, że zakwestionowano naszą wiarygodność i wystawiono na próbę zaufanie wielu wiernych chrześcijańskich”.

„Stawia się pytanie: czy porzucić Kościół, bo widzimy jego ludzkie ograniczenia? A może jest to moment, aby jeszcze bardziej go pokochać, być blisko, być gotowym oddać za niego nasze życie?” - pytał retorycznie hierarcha.
Według arcybiskupa Becciu “właśnie teraz należy oddać życie za Kościół i pozostać w Chrystusie nie podporządkowując się tym, którzy mają inne intencje, optykę całkowicie nam obcą”. “Ta sytuacja staje się wezwaniem, aby bardziej kochać Kościół” - dodał.
Watykańskie biuro prasowe poinformowało, że w sobotę Benedykt XVI spotkał się na naradzie z szefami najważniejszych kongregacji i urzędów Kurii Rzymskiej. Tematu dyskusji nie podano, ale w zgodnej opinii obserwatorów był nim nabierający coraz większych rozmiarów skandal wycieku i publikacji tajnych watykańskich dokumentów, pochodzących między innymi z apartamentu papieża i Sekretariatu Stanu.
Z materiałów wynika, że wśród dostojników dochodzi do intryg i konfliktów oraz walki o władzę, a zaangażowani są w nią przede wszystkim Włosi ze szczytów kościelnej hierarchii.
Dotychczasowe dochodzenie prowadzone przez watykańską żandarmerię doprowadziło do zatrzymania przed miesiącem pod zarzutem kradzieży papieskiego majordomusa Paolo Gabriele, który nadal przebywa w areszcie za Spiżową Bramą.
Benedykt XVI spotkał się także w sobotę z grupą kardynałów, między innymi George''em Pellem z Australii, emerytowanym wikariuszem diecezji rzymskiej Camillo Ruinim oraz Jozefem Tomko. Ten pochodzący ze Słowacji emerytowany watykański dostojnik wchodzi w skład specjalnej komisji kardynalskiej, powołanej w kwietniu do wyjaśnienia skandalu, określanego mianem Vatileaks.
Zauważa się, że w najbliższych dniach grono rozmówców papieża, z którymi przedyskutuje on tę bezprecedensową sytuację w Watykanie, znacznie się powiększy. Do Rzymu na uroczystość świętych Piotra i Pawła 29 czerwca przyjedzie wielu przedstawicieli episkopatów z całego świata. Największe włoskie gazety informują, że to właśnie w Kościele w poszczególnych krajach narasta oburzenie z powodu sytuacji, do jakiej doszło w Watykanie.

Z Watykanu Sylwia Wysocka (PAP)

Saturday, June 23, 2012

Koniec prasy papierowej w Australii?

Australia może być pierwszym krajem na świecie, w którym zostaną zlikwidowane papierowe gazety codzienne. Bierzące informacje w nich zawarte będzie można czytać  tylko w internetowych wydaniach i to za opłatą – pisze Gazeta Prawna powołując sie na agencję AFP.

Medialny gigant australijski – Fairfax, należący do najbogatszej kobiety na świecie – Giny Rinehard - rywal   koncernu News Limited Ruperta Murdocha, dokonuje swoistej rewolucji cyfrowej grzebiąc tradycyjne wydania dzienników. Jej przejawami są zapowiedzi masowych zwolnień  ( ok. 1900 pracowników) i wprowadzenie płatnych  internetowych wydań największych australijskich dzienników  - Sydney Morning Herald i The Age. Koncern Murdocha również przewiduje przekształcenie pracy drukowanej w cyfrową kosztem zwolnień z pracy 1500 ludzi.
-To największa od stulecia zmiana w scentralizowanym świecie australijskiej prasy – mówi były wydawca dziennika The Age, Michael Smith.
kb/BumerangMedia/GazetaPrawna

Wednesday, June 20, 2012

Odkryto najstarsze dzieło sztuki w Australii

Fragment skały z aborygeńskim rysunkiem
znaleziony przez  Bruce'a Barkera. fot. HeritageDaily
Odkryte w czerwcu ub. roku malowidło naskalne w Arnhem Land w Północnym Terytorium ocenione teraz zostało  za najstarsze dzieło sztuki w Australii.
Informcję taką przekazł odkrywca tego wykopaliska prof. Bruce Barker z The University of Southern Queensland, który dokonał tego  z grupą francuskich i australijskich archeologów.   Wiek znalezionych w  trudno dostępnych okolicach zwanych Narwala Gabanmang,  rysunków wykonanych węglem drzewnym został określony na 28 tys. lat.  To jedno z najstarszych dzieł naskalnych wykonanych przez człowieka.
  – To bezsprzecznie najstarsze dzieło sztuki naskalnej w Australii – powiedział wczoraj prof. Barker. Naukowiec ma nadzieję na odkrycie wiekszej ilości podobnych śladów ludzkiej działalności w kolejnych dwóch latach projektu archeologicznego w tym rejonie.

Najstarsze dzieło sztuki naskalnej na świecie pochodzi z hiszpańskiej jaskini El Castillo – rysunki czerwonych rąk –  powstałe  40 tys. lat  temu.
kb/BumerangMedia/TheAge/HeritageDaily/gazeta.pl

Polski Ośrodek Rekreacyjno- Sportowy w Albion
3 Carrington Drive

Zaprasza na spotkanie przy świecach

dedykowane twórczości

ks. Jana Twardowskiego

w sobotę 7 lipca 2012

o godzinie 18.00


Spotkanie odbędzie się w sali kameralnej z udziałem
Teatru Prób „Miniatura” im. Jerzego Szaniawskiego w Melbourne

W programie:
  • Słuchowisko poetycko-muzyczne pt. „Tylko miłość się liczy” w wykonaniu aktorów Teatru Prób „Miniatura”
  • Czytanie wybranych wierszy ks. Jana Twardowskiego
  • Rozmowa z publicznością o Poecie i teatrze

Prowadzenie: Stefan Mrowiński
Udział biorą: Maria Bukowska, Stanisław Jakubicki, Grażyna Krajewska, Mirosław Kuszner, Jolanta Supel.

Wstęp $10, $7 dla seniorów i studentów

Do nabycia będą CDs z nagranym słuchowiskiem radiowym „Tylko miłość się liczy” Teatru Prób „Miniatura”

Dochód ze spotkania przeznaczony w całości na działalność kulturalno-artystyczną Teatru.

Tuesday, June 19, 2012

Euro 2012: Przegrana - wygrana

 Oczy­wi­ście byłoby bar­dzo przy­jem­nie, gdyby Pol­ska wyszła z grupy w EURO 2012. Byłoby jesz­cze lepiej, gdy­by­śmy zostali mistrzami Europy.  Nawet gdyby grze pol­skiej jede­nastki towa­rzy­szył  chó­ralny śpiew przez 3 tygo­dnie trwa­nia tur­nieju, nawet gdyby na try­bu­nie zasie­dli w bra­ter­skim uści­sku zgrzy­ta­jący na sie­bie na co dzień poli­tycy, nawet  gdy­by­śmy ude­ko­ro­wali na biało-czerwono nasz kraj od morza do Tatr, i tak nasza dru­żyna nie gra­łaby lepiej niż gra. Zwłasz­cza , że i tak zwy­cię­ży­li­śmy. I to zwy­cię­ży­li­śmy, prze­li­cza­jąc suk­ces nie na chwi­lowe  zado­wo­le­nie, lecz na war­to­ści trwałe.
Są nimi nie tylko nowe sta­diony. Są nimi nowo­cze­sne dworce kole­jowe, lot­ni­ska i przede wszyst­kim  auto­strady.  Pod­nio­sły war­tość Pol­ski na wyż­szy poziom. Tego odwró­cić się nie da, nie da się odwró­cić kijem Wisły. To są war­to­ści nie­od­wra­calne. Nie jest żadną bajeczką mówie­nie, że Pol­ska jest teraz bli­żej Europy. Wsia­dasz w samo­chód w War­sza­wie i mkniesz direct do Lizbony, wszak to pra­wie bajka, pra­wie sen.  A prze­cież to nie jedyny suk­ces. Wro­cław zbu­do­wał infra­struk­turę, która czyni z tego mia­sta ważne cen­trum euro­pej­skie. Ożyły mia­steczka sate­li­tarne wokół Gdań­ska, Wro­cła­wia, Poznania.

To co piszę, nie jest uspa­ka­ja­ją­cym ple-ple dla pocie­sze­nia stra­pio­nych porażką roda­ków. Osią­gnę­li­śmy o wiele więk­szy suk­ces, ani­żeli jedna czy druga strze­lona bądź stra­cona bramka. Co się zaś tyczy piłki noż­nej to kryje ona wspa­niałe bla­ski, ale nie brak cieni.  W XXI wieku stała się z jed­nej strony potęż­nym impe­rium finan­so­wym (także praw­nym),  z dru­giej – „ świą­ty­nią” przy­cią­ga­jącą osza­lałe pił­kar­skim nar­ko­ty­kiem tłumy. Wyzwala piękną radość. I eufo­rię, która nie tak rzadko prze­ra­dza się  w nie­na­wiść. Widać ją było na boiskach i try­bu­nach (ban­dyc­kie walki uliczne to inny roz­dział). Ale tysięczne tłumy, dzię­ku­jące naszym pił­ka­rzom za wysi­łek, z uśmie­chem, jak kibice prze­gra­nych Irland­czy­ków („naszych braci”), to rów­nież wielki suk­ces. Może największy.
Teraz – być może do boju ruszą poli­tycy. Ruszą hieny z róż­nych stron. Ale i tak auto­strad  nie zbu­rzą. I tego uśmie­chu tysięcy kibi­ców, dla któ­rych naj­więk­szym zwy­cię­stwem jest pol­skie „EURO”…

Jerzy Klechta
Studio Opinii

Saturday, June 16, 2012

Roman Korban spotka się z Michelem Platinim

Dr Roman Korban  prezentuje swoją książkę. Fot. K. Bajkowski
Mieszkający w Sydney dr Roman Korban - polski olimpijczyk z lat 50-tych ub. wieku poleciał w tym tygodniu do Polski na gdańskie wybrzeże, a konkretnie do Władysławowa, gdzie na zaproszenie Fundacji zwanej „Aleja Gwiazd Sportowych” stworzonej przez tamtejszego przedsiębiorcę Jerzego Szczepankowskiego, sponsorującego lokalne kluby sportowe, weźmie udział w serii dorocznych imprez, w których honoruje się zasłużonych polskich olimpijczyków. W tym roku na głównej imprezie będzie obecny Michel Platini.
Roman Korban  - cztrokrotny zdobywca tytułu mistrza Polski w biegach na 800 m i 1500 m w latach 50-tych  oraz srebrnego medalu na Universjadzie w Berlinie  był szefem Szkolenia Zwiazku Lekkiejatletyki. W licznych podróżach zetknął się z działaczami polonijnymi z Chicago, w wyniku czego wydał  trzy książki o historii sportu polonijnego w USA. Potem wydał kolejne trzy w Sydeny w tym „Australia – ziemia obiecana czy pułapka?”. Obecnie pracuje nad drugim  poprawionym wydaniem tej książki ze specjalnym uwypukleniem historii Aborygenów.

Przed wylotem do Polski, Roman Korban mówi specjalnie dla Bumeranga Polskiego o letnich imprezach sportowych w Polsce, w tym o Euro 2012.  

Czechy - Polska 1:0. Koniec Euro 2012 dla Polski

Decydujący mecz polskiej reprezentacji we Wrocławiu wygrali Czesi 1:0.Tym samym Polska odpada z turnieju.  Kalkulacja była prosta: żeby awansować do ćwierćfinału Euro 2012 biało-czerwoni musieliby wygrać.

Zobacz relacje:  NA ŻYWO gazeta .pl
NA ŻYWO Wirtualna Polska

Jedyna bezpośrednia relacja radiowa w Australii na żywo: Polskie Radio - Jedynka

Friday, June 15, 2012

Powstanie największa na świecie sieć rezerwatów morskich

False Clown Anemonefish, Great Barrier Reef, Australia
Fot. Wikimedia Commons
Australia będzie miała największą na świecie sieć rezerwatów morskich. Te parki narodowe łącznie obejmą powierzchnię wielkości Indii. Na chronionych terenach ograniczone zostaną połowy oraz poszukiwanie ropy naftowej i gazu - ogłosił w czwartek rząd w Canberze.

Liczba rezerwatów morskich wzrośnie w Australii z obecnych 27 do 60. Parki te będą miały łączną powierzchnię 3,1 mln kilometrów kwadratowych i obejmą ponad jedną trzecią wód terytorialnych kraju, gdzie występuje ponad 4 tys. gatunków ryb.
Dotychczas chronionych było jedynie 800 tys. kilometrów kwadratowych wód australijskich.
"Najwyższy czas, abyśmy weszli w nowy etap ochrony naszych oceanów. Dzisiaj Australia robi ten krok" - powiedział minister ds. ochrony środowiska i zasobów wodnych Tony Burke, ogłaszając plany, które zostaną wprowadzone w życie do końca bieżącego roku.

Media podkreślają, że projekt ogłoszono kilka dni przed konferencją ONZ na temat zrównoważonego rozwoju Rio+20, na którą Burke uda się pod koniec czerwca wraz z premier Julią Gillard. Przywódcy ponad 130 krajów będą dyskutować na temat ograniczenia zmian klimatycznych i ochrony środowiska, w tym oceanów.
Władze Australii wprowadzą zakaz poszukiwania gazu i ropy naftowej na swoich wodach Morza Koralowego, gdzie oprócz rekinów i tuńczyków można znaleźć rafy koralowe i podmorskie kaniony.
"Morski Park Narodowy Morze Koralowe wraz z Wielką Rafą Koralową staną się największym chronionym terenem morskim na świecie" - powiedział minister Burke.
Zakazy wprowadzone zostaną też m.in. w okolicach popularnego kurortu Margaret River na południowym zachodzie kraju. Jednak poszukiwanie ropy i gazu będzie nadal możliwe u wybrzeży stanu Australia Zachodnia, gdzie ostatnio pozwolenia na poszukiwania otrzymały firmy Shell i Woodside Petroleum.
Minister Burke przyznał, że projekt utworzenia rezerwatów będzie miały wpływ na przemysł rybny. Podczas trwających 60 dni konsultacji rząd porozumie się z jego przedstawicielami. Zgodnie z projektem branża połowowa otrzyma miliony dolarów australijskich odszkodowania.
Plany rządu zostały natychmiast skrytykowane przez niektóre organizacje ochrony środowiska oraz niezależnych i opozycyjnych polityków.
"To druzgocące. Najbardziej ucierpią społeczności nadmorskie" - powiedział Dean Logan, który jest szefem Australijskiego Stowarzyszenia Morskiego, reprezentującego rybaków. Jego zdaniem utworzenie parków morskich doprowadzi do utraty 36 tys. miejsc pracy.
Z kolei rzeczniczka partii Zielonych Rachel Siewert podkreśliła, że przygotowując granice terenów, na których poszukiwanie zasobów będzie zabronione, rząd przestrzegał interesów firm naftowych i gazowych. "Granice, które minister (Burke) nakreślił, zostały ustalone na podstawie potencjału występowania ropy i gazu. Najwyraźniej wpływ na to miał lobbing ze strony sektora naftowego i gazowego" - dodała Siewert.
(PAP)

Legenda polskiej chóralistyki - Stefan Stuligrosz nie żyje

Prof. Stefan Stuligrosz podczas koncertu w 2009 roku. Fot. Creative Commons
Legendarny dyrygent i twórca słynnego na calym świecie chóru chłopięcego „Poznańskie Słowiki” prof. Stefan Stuligrosz nie żyje.  Profesor zmarł dzisiaj rano w szpitalu w Puszczykowie pod Poznaniem. W sierpniu skończyłby 92 lata.

Stefan Stuligrosz urodził się w Poznaniu. Działalność dyrygencką rozpoczął jesienią 1939 roku, po aresztowaniu ks. Wacława Gieburowskiego, dyrygenta Chóru Katedralnego w Poznaniu. Po wojnie założył 80-osobowy chór chłopięco-męski, będący kontynuacją zespołu przedwojennego. 

W ciągu ponad 70 lat pracy prof. Stuligrosza przez jego chór przeszło ponad 2 tys. wychowanków. ten charyzmatyczny i jednocześnie wymagający nauczyciel wykształcił znakomitych dyrygentów i chórmistrzów, m.in. Grzegorza Nowaka, Janusza Dzięcioła, Jana Szyrockiego, Kazimierza Górskiego, ks. Kazimierza Szymonika, Mieczysława Dondajewskiego i Antoniego Grefa.

Dzieki Stuligroszowi  Poznań stał się stolicą polskiej chóralistyki.
Stefan Stuligrosz  skomponował blisko 600 utworów na chór a capella oraz z towarzyszeniem fortepianu, organów i orkiestry. Opracował dziesiątki kolęd i pieśni.
Jego chór występował na licznych festiwalach na świecie. Śpiewał m.in. dla prezydenta USA Johna F. Kennedy''ego, prezydenta Francji Jacques''a Chiraca, króla Szwecji Gustawa Adolfa VI, króla Hiszpanii Juana Carlosa, premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, papieża Pawła VI. Wielokrotnie w Polsce i Watykanie chór śpiewał dla papieża Jana Pawła II.
Zespół dokonał wielu nagrań płytowych, radiowych i telewizyjnych. Ma za sobą wielomiesięczne podróże artystyczne. W jego repertuarze jest ponad 1000 utworów wszystkich epok. Jak mówił Stefan Stuligrosz, wraz z chórem krzewił polską kulturę muzyczną "na niezliczonych estradach kraju i świata, i na licznych międzynarodowych festiwalach muzycznych".
Stefan Stuligrosz przy wielu okazjach podkreślał wdzięczność Bogu m.in. za talent, jakim go obdarzył, za "czerstwe zdrowie", za to, że wypełnia go "niewygasłym jeszcze płomieniem twórczego działania".

W 2010 roku został odznaczony Orderem Orła Białego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Papież Jan Paweł II uhonorował prof. Stuligrosza Wielkim Krzyżem ze Srebrną Gwiazdą Komandorii św. Sylwestra.

Jeden z internautów pisze na wieść o śmierci prof. Stuligrosza:
Był kamieniem milowym polskiej kultury i sztuki. Ambasadorem kultury polskiej. Mentorem, druhem, drogowskazem moralnym i niezastąpionym, wielkim człowiekiem. Wielka strata dla Polski i Polaków. Żal potęguje fakt, że to ostatni z małej garstki wartościowych, krystalicznie czystych Polaków, których cały czas Polsce ubywa. Pokój jego duszy.
kb/BumerangMedia/PAP/ Głos Wielkopolski/media

Rok temu Poznańskie Słowiki pod batutą Stefana Stuligrosza nagrywały płytę na beatyfikację Jana Pawła II (VIDEO):

Harcerski weekend w Sydney

Długi weekend w Sydney ( Queen's Birthday w poniedziałek, 11 czerwca - przyp.red.) był dla wielu osób rozczarowaniem i zmiana fantastycznych planów ze względu na bardzo deszczowa pogodę, ale nic nie zmieniło planów sydnejskiej „Rodzinie Harcerskiej”.   W sobotę 9 czerwca spotkaliśmy się w Villawood w ”Indoor Climbing Gym” gdzie  wszyscy zebrani harcerze, harcerki,  skrzaty, zuchy i niektórzy instruktorzy wspinali się na rożne rodzaje ścian z pokonywaniem przeróżnych kamiennych wspinaczek.  Prym wodził nasz zuch Maya i skrzat Aurelia.  Naturalnie harcerki i harcerze tez szybko zabrali się do dzieła pokonując nawet najtrudniejsze wspinaczki.  Niektóre harcerki i harcerze początkowo mieli opory i nie bardzo „palili się” do wspinaczki ale zachęceni przez instruktorów i woluntariuszy spróbowali i zasmakowali tego sporty tak, że jak „Małpki” skakały po linach i ścianach. Dobrze, że wielu rodziców jako woluntariusze zostali z nami i asekurowali liny wspinających się osób.   Dzięki ich pracy i bolących rak młodzież mogła więcej razy wspinać się na ściany.  Po paru godzinach wspanialej zabawy przyszedł czas na kolacje, co za niespodzianka gorąca  PIZZA i to wiele najróżniejszych smaków.  Kiedy zgłodniała brać zaczęła szybko ”połykać” kawałek po kawałku przeszła mi myśl oj czy wystarczy, ale brzuszki się szybko zapełniły i  niestety nie dano rady zjeść wszystkich kawałków  a wiec parę kartonów z pizza pojechało wraz z nami do Marayong gdzie w harcówce spędziliśmy noc aby od rana zabrać się do pracy. 



Od rana w harcówce ruch , pobudka, gimnastyka , która rozpoczęła i zakończyła się biegiem dookoła bloku.  Druhna hufcowi Irenka Waśko pwd miedzy biegami prowadziła bardzo ciekawy cykl najróżniejszych ćwiczeń, tak że bractwo już dobrze obudzone powędrowało do harcówki na śniadanie a potem na zajęcia.  Harcerki przerabiały wiadomości do stopni harcerskich a harcerze  mieli zajęcia praktyczne tez do stopni i sprawności a tym samym upiększali naszą harcówkę.  Harcerki chętnie służyły pomocą w niektórych pracach.  Pracą tym towarzyszyły piosenki harcerskie i ogniskowe.  Nawet nie zoriętowaliśmy się kiedy przyszedł czas na obiad, który harcerki przygotowały. 


Po obiedzie trzeba było już szykować się do udziału we Mszy Świętej i procesji.  Część naszej braci harcerskiej jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki zamieniła się w wspaniałych tancerzy z Podhala, Syrenki czy Kujaw a zuchy i skrzaty w orszak dzieci sypiących  kwiaty przed Najświętszym Sakramentem w czasie procesji Bożego Ciała. 
Z harcówki do kościoła przechodziliśmy w czasie deszczu pod parasolami podśpiewując sobie „My się deszczu nie boimy, oj nie boimy....”.


Po procesji przeszliśmy do Sali Parafialnej imieniem Jana Pawła II gdzie oglądaliśmy występy naszych kolegów i koleżanek  z harcerstwa, z grup tanecznych i szkol sobotnich.
Wszystkie cztery zespoły a to Lajkonik, Kujawy, Syrenka i Podhale  spisały się na medal i pokazały nam wspaniałe tańce. 
Napewno za rok znów spotkamy się na uroczystościach Bożego Ciała i koncercie grup tanecznych.  My harcerze już planuje przybyć do Marayong na Odpust Matki Bożej Częstochowskiej  w sierpniu.
A wiec do miłego zobaczenia w Marayong w gronie naszej Sydnejskiej Polonii.

Czuwaj!

Halina Prociuk phm
Hufiec „Kraków”; Hufiec „Polesie”

Wednesday, June 13, 2012

Recital Szymona Kończala

Serdecznie zapraszam osoby mieszkające lub przebywające czasowo w Sydney na recital fortepianowy polskiego pianisty Szymona Kończala, który odbędzie się w sobotę 23 czerwca o godz. 19.30 w sali recepcyjnej Konsulatu. Wstęp wolny. Więcej szczegółów w załączeniu.

Osoby zainteresowane uprzejmie proszę o wcześniejsze zarezerwowanie miejsc siedzących oraz o nieco wcześniejsze przybycie – rezerwacja miejsc straci ważność w momencie rozpoczęcia koncertu, kiedy to wpuścimy na salę osoby oczekujące, niezależnie od tego, czy dokonały wcześniej rezerwacji, czy nie.

Daniel Gromann

Konsul Generalny
Consulate General of the Republic of Poland in Sydney




Tuesday, June 12, 2012

Remisowa "bitwa warszawska"

Radość polskich kibiców w Strefie Kibica w Warszawie,
 podczas meczu piłkarskich mistrzostwa Europy -
Euro 2012: Polska - Rosja, 12 bm. (PAP/Fot. Paweł Supernak)
Piłkarze rosyjscy przystąpili do meczu w tym samym, zwycięskim składzie co w meczu z Czechami (4:1), natomiast w wyjściowej jedenastce Polaków nastąpiły dwie zmiany w porównaniu z potyczką z Grekami (1:1): za Wojciecha Szczęsnego, ukaranego w piątek czerwoną kartką, stanął w bramce Przemysław Tytoń, a ofensywnego pomocnika Macieja Rybusa zastąpił defensywny - Dariusz Dudka.

Grupa A: Polska - Rosja 1:1 (0:1).
Bramki: 0:1 Alan Dzagojew (37-głową), 1:1 Jakub Błaszczykowski (57).
Żółta kartka - Polska: Robert Lewandowski, Eugen Polanski. Rosja: Igor Denisow, Alan Dzagojew.
Sędzia: Wolfgang Stark (Niemcy). Widzów 55 920.
Polska: Przemysław Tytoń - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Damien Perquis, Sebastian Boenisch - Jakub Błaszczykowski, Eugen Polanski (84. Adam Matuszczyk), Rafał Murawski, Dariusz Dudka (73. Adrian Mierzejewski), Ludovic Obraniak (93. Paweł Brożek) - Robert Lewandowski.
Rosja: Wiaczesław Małafiejew - Aleksandr Aniukow, Aleksiej Bierezucki, Siergiej Ignaszewicz, Jurij Żyrkow - Roman Szyrokow, Igor Denisow, Konstantin Zyrianow - Alan Dzagojew (79. Marat Izmaiłow), Aleksandr Kierżakow (70. Roman Pawluczenko), Andriej Arszawin.
Większa liczba policjantów na ulicach Warszawy niż w poprzednich dniach turnieju nie zapobiegła zamieszkom, których obawiano się przed meczem Polska - Rosja. Do bójek i przepychanek doszło na trasie przemarszu rosyjskich kibiców na Moście Poniatowskiego. Według wciąż wstępnego bilansu zatrzymano około stu osób - polskich i rosyjskich pseudokibiców.

W trakcie odgrywania hymnów kibice rosyjscy rozwinęli wielką flagę, przedstawiającą wojownika z mieczem, opatrzoną napisem: "This is Russia". Wnoszenie takich flag na stadion jest zabronione.
Piłkarze rosyjscy przystąpili do meczu w tym samym, zwycięskim składzie co w meczu z Czechami (4:1), natomiast w wyjściowej jedenastce Polaków nastąpiły dwie zmiany w porównaniu z potyczką z Grekami (1:1): za Wojciecha Szczęsnego, ukaranego w piątek czerwoną kartką, stanął w bramce Przemysław Tytoń, a ofensywnego pomocnika Macieja Rybusa zastąpił defensywny - Dariusz Dudka.
Wśród 55 920 widzów na Stadionie Narodowym znaleźli się prezydent Bronisław Komorowski, wicepremier Federacji Rosyjskiej Arkadij Dwokowicz i szef UEFA Michel Platini.
Polacy rozpoczęli mecz z animuszem. Pierwszą groźną akcję stworzyli w siódmej minucie: po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Ludovica Obraniaka piłkę musnął Sebastian Boenisch, ale Wiaczesław Małafiejew nie dał się zaskoczyć. Chwilę później ładny strzał z dystansu, tuż nad poprzeczką, oddał Robert Lewandowski.
W 18. minucie po koronkowej akcji biało-czerwonych bramkę zdobył Eugen Polanski, ale radość okazała się przedwczesna. Sędzia liniowy podniósł chorągiewkę na znak, że pomocnik reprezentacji Polski był na pozycji spalonej.
Rosjanie, wcześniej długo rozgrywający piłkę, przystąpili do śmielszych ataków dopiero w drugiej części pierwszej połowy. W 37. minucie Andriej Arszawin precyzyjnie dośrodkował z rzutu wolnego, a niepilnowany Alan Dzagojew strzałem głową posłał piłkę przy słupku do bramki biało-czerwonych. W ostatnich sekundach przed przerwą Marcin Wasilewski uratował Polaków przed utratą drugiej bramki, przecinając groźne podanie Aleksandra Kierżakowa do Arszawina.
Obawy o kondycję podopiecznych Franciszka Smudy, której zabrakło im w meczu z Grekami, okazały się nieuzasadnione - Polacy po przerwie znów z fantazją zaatakowali. Tuż po wznowieniu gry niezłą okazję strzelecką miał Lewandowski. W 57. minucie Stadion Narodowy eksplodował - szybki kontratak biało-czerwonych zakończył precyzyjnym strzałem przy prawym słupku kapitan gospodarzy Jakub Błaszczykowski.
Tempo meczu nie spadało, ale obu drużynom coraz trudniej było wypracować dogodne okazje. Taką miał jeszcze Dzagojew w 68. minucie, ale znakomicie obronił Tytoń.
Remis nie przybliżył obu drużyn do awansu do ćwierćfinału. W ostatniej kolejce Polacy, aby osiągnąć ten cel, będą musieli wygrać we Wrocławiu z Czechami. Rosjanom będzie wystarczał remis w potyczce z Grekami.

Redakcja Sportowa (PAP)

Teatr Prób Miniatura: Tylko miłość się liczy


Zespół Teatru Prób „Miniatura” im. Jerzego Szaniawskiego. Fot. Z.Slifierz
Twórczość księdza Jana Twardowskiego jest wyjątkowym zjawiskiem w kulturze polskiej. Był, jak sam się określał księdzem piszącym wiersze. Jego poezja z pozoru naiwna i prościutka, porusza sprawy egzystencji i głębi ludzkiej duszy. Autor mówi o niej: „Piszę językiem niedzisiejszej poezji i niedzisiejszej krytyki literackiej. Lubię wiersze serdecznie niemodne i szczęśliwie spóźnione. Tęsknię za humorem, który uczy pokory, pozwala śmiać się z samego siebie, ratuje od patosu, tak bliskiego dawnym wierszom religijnym, pozwala spojrzeć z uśmiechem nawet na dramat.” „Zdarzyło się, że recenzenci omawiając moje wiersze pisali o dialektyce, antynomiach, Pascalu, Heraklicie, Heglu. Przeraziłem się. Otworzyłem tom moich wierszy i przeczytałem: ‘Polna myszka siedzi sobie, konfesjonał ząbkiem skrobie’, ‘kto bibułę buchnie, temu łapa spuchnie’, ‘siostra Konsolata, bo kąsa i lata’ – i uspokoiłem się.”
Wiersze „Jana od Biedronki” są pełne miłości i dziecięcego prawie zachwytu nad światem. Może to właśnie sprawia, że są tak popularne. Wiele z jego zwrotów weszło do codziennego języka. Chyba każdy słyszał – „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”, „Trudniej kochać bliźniego niż małego fiata.” „Prawdziwa miłość szuka trudnych dróg”. „Bóg wszechmogący, co prosi o miłość, tak wszechmogący że nie wszystko może.” „Dopiero żyć zaczniesz, gdy umrzesz kochając.”
Teatr Prób Miniatura im. Jerzego Szaniawskiego przygotował słuchowisko poetycko-muzyczne „Tylko miłość się liczy”, składające się w większości z wierszy ks. Twardowskiego zawartych w tomiku pod tym samym tytułem. Słuchowisko nadane na falach radia 3ZZZ 19 maja jest pierwszym przygotowanym specjalnie dla radia programem teatru słowa.
Starannie opracowany scenariusz z odpowiednio dobraną muzyką, urzekające, wzruszające wiersze, świetnie przekazane przez aktorów teatru, złożyły się na piękny program opowiadający o różnych rodzajach i odcieniach miłośći, od „wariatki”, która odeszła zbyt wcześnie do miłości pełnej spokojnej mądrości, aby na końcu opowiedzieć także o jednoczącej nas wszystkich Miłości, bez której człowiek nie może być szczęśliwy, zaś świat nie istniałby. Tej Miłości, która jest przeznaczeniem człowieka i całego wszechświata.
Twórcami scenariusza słuchowiska byli: Maria Bukowska i Stefan Mrowiński. Reżyserem i narratorem był Stefan Mrowiński. Dobór wierszy do poszczególnych postaci wspaniale korespondował z naturalnymi cechami głosu aktorów. Oto ich role: Głos Marzenia – Maria Bukowska, Głos Poety – Stanisław Jakubicki, Głos Nadziei – Grażyna Krajewska, Głos z ulicy – Mirosław Kuszner, Głos Kobiety – Jolanta Supel. Gościnnie wystąpił Roman Syrek akompaniując Grażynie Krajewskiej do wiersza „Nie płacz”.
Słuchacze bardzo wysoko ocenili słuchowisko. Dali temu wyraz w licznych telefonach i listach do członków zespołu teatralnego. Okazało się, jednak, że wiele osób nie mogło wysłuchać sobotniej audycji. Jedna z nich zasugerowała, spotkanie, na którym można by wspólnie wysłuchać nagrania słuchowiska i porozmawiać z aktorami. Niestety Teatr jest „bezdomny” i nie dysponuje własnym lokalem. Dlatego takie spotkanie byłoby możliwe jedynie na zaproszenie jakiegoś ośrodka polskiego w Melbourne, Sydney... itp.
Teatr Prób „Miniatura” im. Jerzego Szaniawskiego pragnie serdecznie podziękować tym wszystkim osobom, które przyczyniły się do emisji tego słuchowiska na antenie Radia 3 zzz, szczególnie Koordynatorowi polskiej sekcji Radia 3ZZZ, Włodzimierzowi Wnukowi, za wielogodzinny wkład pracy przy montażu słuchowiska.

Hanna Nagórska

Prowokatorzy i prowokowani

Prak­tycz­nie od początku Euro2012, a wła­ści­wie dłu­żej żyjemy pod pre­sją ocze­ki­wa­nia na prze­marsz, mani­fe­sta­cję czy też pochód rosyj­skich kibi­ców przez War­szawę. Ma się on odbyć dziś, w rocz­nicę święta pań­stwowego Fede­ra­cji Rosyj­skiej, upa­mięt­nia­ją­cego roz­wią­za­nie Związku Radziec­kiego (Sowiec­kiego, jak chcą nie­któ­rzy…) – czyli upadku komu­ni­zmu w jego kolebce.
Marsz przed­sta­wiany jest jako apo­ka­lipsa i mani­fe­sta­cja… no, wła­śnie czego? Pol­scy „patrioci” oba­wiają się, że Rosja­nie w dniu upadku ZSRR będą mani­fe­sto­wać przy­wią­za­nie do sym­boli komu­ni­stycz­nych, sierpa i młota, co już jest kurio­zalne. Marsz ma się odby­wać w cie­niu czer­wo­nych sztan­da­rów, a Rosja­nie mają Pola­ków pro­wo­ko­wać – także na samym Sta­dio­nie Naro­do­wym, gdzie dziś wie­czo­rem roz­gry­wany jest mecz repre­zen­ta­cji Pol­ski i Rosji. Pro­wo­ka­cje mają ponoć pole­gać na pusz­cza­niu papie­ro­wych samo­lo­ci­ków i pod­pa­la­niu ich, co ma nawią­zy­wać wia­domo do czego…
Aby nas Rosja­nie nie pro­wo­ko­wali, to koniecz­nie musimy im przy­po­mi­nać, co krok, co w Pol­sce jest nie­do­zwo­lone. Wyraź­nie i dobit­nie. Pol­ska demo­kra­cja prze­cież nie może nara­zić się na despekt i zagro­że­nia koszul­kami z sier­pem i mło­tem, lub, co gor­sza, arte­fak­tami Lenina, kiedy był dziec­kiem. Czy­nić to musiał nawet pol­ski amba­sa­dor w Moskwie, aby przy­pad­kiem ci, któ­rzy to zamie­rzali, do Pol­ski nie przyjechali.

W Pol­sce, kraju miłu­ją­cym demo­kra­cję i prawo do wol­no­ści wyra­ża­nia opi­nii kom­bi­no­wano, jak zaka­zać mar­szu. Nie dało, się, ponie­waż prawo jest pra­wem, a Rosja­nie robią per­fid­nie wszystko, aby zama­zać nie­cne inten­cje. Zło­żyli kwiaty pod tablicą na Pałacu Pre­zy­denc­kim upa­mięt­nia­ją­cym tra­gicz­nie zmar­łych w kata­stro­fie smo­leń­skiej, a sami kibice zło­żyli wie­niec, ozdo­biony rosyj­skim i pol­skim sza­li­kiem pod pomni­kiem Powsta­nia War­szaw­skiego. Nie dość tego – ukry­wa­jąc swoje praw­dziwe obli­cza posta­no­wili nie wno­sić na sta­dion swo­jej tra­dy­cyj­nej flagi, na któ­rej kibice ze Smo­leń­ska umiesz­czają nazwę swo­jego mia­sta. Co za maski­rowka praw­dzi­wych intencji!
Nie dajmy się zwieść. ONI coś wymy­ślą. Prze­cież nie może tak być, że po 23 latach od zakoń­cze­nia domi­na­cji Kremla nad Pol­ską zwy­kły, tra­dy­cyjny przed­me­czowy marsz fanów rosyj­skiej zbor­nej nie ma na celu pro­wo­ka­cji i nie jest szer­szym pla­nem poli­tycz­nym Putina znie­wo­le­nia Pol­ski, par­don – Pol­szy… Wie o tym Ewa Stankiewicz.
Ewa Stan­kie­wicz i jej sto­wa­rzy­sze­nie Soli­darni 2010 przy­go­to­wali się na Euro2012 jak nikt. Mię­dzy innym wydru­ko­wali ulotki, pla­katy, ban­nery, na któ­rych infor­mują, także w języku rosyj­skim, że pol­ski pre­zy­dent został 10 kwiet­nia 2010 roku zamor­do­wany. W Smo­leń­sku, w Rosji – czy­taj – przez Rosjan. I z takim nie­win­nym prze­sła­niem p. Ewa z gro­madką swo­ich zwo­len­ni­ków zamie­rza sta­nąć dziś przed Sta­dio­nem Naro­do­wym na Saskiej Kępie, aby god­nie przy­jąć marsz Rosjan, nad­cią­ga­jący Mostem Ponia­tow­skiego. Motywy naszej „nie­za­leż­nej dzien­ni­karki” są czy­ste i jasne, co przed­sta­wiła w wywia­dzie dla jed­nego z por­tali, także oczy­wi­ście nie­za­leż­nego. Otóż zamie­rza przy­po­mnieć, że Wła­di­mir Putin, pre­zy­dent, jest powią­zany ze świa­to­wym ter­ro­ry­zmem, a poza tym duża część masze­ru­ją­cych Rosjan to oczy­wi­ści pro­wo­ka­to­rzy rosyj­skich służb, a jak nie – to pospo­lici bandyci.
Euro2012, jak na razie, w Pol­sce udaje się zna­ko­mi­cie. Incy­denty ban­dyc­kie, czy rasi­stow­skie są mar­gi­ne­sem. Mniej­szym, niż się spo­dzie­wały pol­skie służby. Polacy i goście bawią się dosko­nale. Dla nie­któ­rych – za dobrze. W jed­nym z tygo­dni­ków uka­zał się rysu­nek, w któ­rym prze­ciw­sta­wiono Pol­skę „fajną”, jaką dziś mamy przy oka­zji Euro2012, Pol­sce „taj­nej”, peł­nej zdrad, spi­sków i zama­chów. To ta Pol­ska, do któ­rej należy Ewa Stan­kie­wicz. Kraj podej­rzeć, sza­rych sieci, pro­wo­ka­cji. Dla nich dzi­siej­szy mecz to nie piłka nożna, sport. To powtórka z roku 1920, Bitwy Warszawskiej…
Dziś pro­wo­ka­cji, przed meczem dwóch nacji, które natu­ral­nie powinny do sie­bie lgnąć, do meczu przy­jaźni, mogą doko­nać tylko ludzie o men­tal­no­ści Ewy Stankiewicz.

Azrael Kubacki
Studio Opinii

Monday, June 11, 2012

Adria Nostalgia - To ostatnia niedziela


Maja Kędziora - solistka koncertu
Sobotni wieczór. Do rozpoczęcia Koncertu jeszcze blisko pół godziny. Sala Sydnejskiego Konserwatorium powoli się wypełnia. Przyciszone rozmowy na widowni, przeważnie w języku polskim – ale nie tylko. Na scenie rozstawione instrumenty muzyczne. Obok nakryty serwetą kawiarniany stolik, w kryształowym wazonie pysznią się trzy herbaciane róże. Butelka szampana i dwa kieliszki zdają się tylko czekać na gości...
Zaglądam do programu. Dyrektor Artystyczny: Adam Wąsiel
O panu Adamie Wąsielu nie potrafiłyśmy z Wandą Wiłkomirską mówić inaczej – jak tylko „nasz Adaś”. Wydaje się, że wcale nie było to tak dawno, kiedy do sobotniej klasy języka polskiego przyszedł dwunastoletni chłopiec, który oprócz normalnego uczniowskiego plecaka, dźwigał jeszcze futerał ze skrzypcami. – Bo ja proszę pani jadę potem do mojej szkoły, żeby ćwiczyć – wyjaśnił. Ta szkoła to Sydney Conservatorium High School, niezwykle prestiżowa tak pod względem muzycznym jak i akademickim średnia szkoła w NSW.

Adam Wąsiel - dyrygent i I skrzypce

Akurat w tym czasie byłyśmy z Wandą Wiłkomirską w trakcie organizowania pierwszego Konkursu Muzycznego im. Ewy Malewicz. Zaproponowałam Adasiowi udział w tym Konkursie. Najpierw trochę się wahał, w końcu zdecydował jednak, że przystąpi. Zakwalifikował się do najmłodszej wiekowo grupy uczestników Konkursu.
Wanda Wiłkomirska, która w tym czasie prowadziła zajęcia w Konserwatorium, na poziomie uniwersyteckim, dostrzegła talent u tego młodziutkiego polskiego chłopca. Pilnie śledziła jego rozwój muzyczny i wkrótce Adam Wąsiel został wpisany na listę studentów słynnej Wandy Wiłkomirskiej.
Kiedy kilka lat później organizowany był w Sydney Jubileuszowy Zjazd Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, bez wahania poleciłam Adasia, jeszcze wówczas studenta, aby przygotował oprawę muzyczną Bankietu Inauguracyjnego. Zgodził się – i zrobił to doskonale! Tak samo jak doskonale przygotował mini-koncert , dla uświetnienia wieczoru w Konsulacie RP, kiedy to wysokim polskim odznaczeniem został uhonorowany prof. Seweryn Ozdowski...

Ale oto zbliża się godzina 19.30. Sala wypełniona do ostatniego miejsca. Na widowni gasną światła.
W świetle reflektorów na scenę wchodzą muzycy. Dziesięcioosobową orkiestrę prowadzi Adam Wąsiel, skrzypek, dyrygent, Dyrektor Artystyczny i pomysłodawca dzisiejszego koncertu z kawiarni Adria Nostalgia „Ta Ostatnia Niedziela”. Orkiestra zajmuje swoje miejsca – i wtenczas zjawia się Ona. Nie wchodzi, ale jak gdyby płynie leciutko poprzez scenę, w kierunku przygotowanego stolika. Biała, długa spódnica, czarna koronkowa bluzka, sznur tak modnych w latach 30. pereł i obowiązkowy boa – szal ze strusich piór wokół ramion. Przysiada na chwilę. Po kilku taktach muzyki wstaje, zbliża się ku widowni ... a my wraz z jej głosem przenosimy się w krainę młodości. Każdy ma na swoim emocjonalnym koncie jakieś rozstanie, rzewne pożegnanie, czasem przez wiele lat głęboko skrywane. Niejedno oko przysłania mgiełka wzruszenia..

... będziesz jeszcze dość  tych niedziel w życiu miał, a co ze mną będzie któż to wie?...” śpiewa z doskonałą dykcją pięknym, czystym sopranem Maja Kędziora. Pierwszy skrzypek, a zarazem dyrygent, Adam Wąsiel, zwrócony jest bokiem do publiczności. Widzimy jedynie płynnie poruszający się smyczek. Centralne miejsce w orkiestrze zajmuje akordeonista. On zda się przeżywać każdy dźwięk, każdą nutkę melodii. Akordeonista gra nie tylko palcami, ale gestami, mimiką, dosłownie całym ciałem.

Piosenki śpiewane przez Maję Kędziorę przeplatane są utworami muzycznymi orkiestry – porywająco i rytmicznie wykonywane tanga, foxtroty, walce ... dają odrobinę wytchnienia solistce. Ale Maja znika ze sceny tylko na chwilkę, żeby wystąpić w nowej kreacji (łącznie z bucikami, biżuterią i nowym kolorem boa) do nowych piosenek. Zwiewna, kolorowa sukienka wprost idealna do śpiewanej przez nastolatkę piosenki, która zachęca chłopca, żeby ją wziął w ramiona - „Zrób to tak”, przepięknie także harmonizuje z „Walcem Francois”. Śpiewając, Maja okrąża scenę, roztaczając niepowtarzalny urok swoim uśmiechem, kwiecistą suknią, ramionami oplecionymi czarwonym tym razem boa, a przede wszystkim przepięknym głosem: „... gdyby jeszcze raz wrócił piękny czas ...” I znowu w niejednym oku kręci się łza, a nogi same podrywają się do tańca.

Michael Kluger – akordeon

Oczywiście inna (jaskrawo – czerwona) musiała być kreacja do piosenki „Miłość Ci wszystko wybaczy”, jeszcze inna do „Tanga Milonga” (spiewanego po angielsku i po polsku) czy do tej Jego oskarżającej piosenki
 „Ja nie jestem winna... byłam tak dziecinna (że wierzyłam Ci)”. Jesienna, herbaciana róża w ręku na tle bieli sukni wyzwala uczucie tęsknoty za majem, za młodością, za miłością co mija, tak jak przemija urok najpiękniejszych róż. ”... chłodną rękę mi daj, spójrz mi w oczy i powiedz czy mnie kochasz...” – wyrywa z głębi niejednego serca prośbę o potwierdzenie, że nie wszystko minęło, że znowu może być maj.

Rola Adama Wąsiela absolutnie nie kończy się na graniu pierwszych skrzypiec i dyrygowaniu orkiestrą. Pokazał on swoje możliwości także i w innych dziedzinach. Poprowadził doskonałą konferansjerkę, zapowiadając ze swadą i humorem kolejne melodie i piosenki. Szczególnie jedną wzbudził niemałą sensację. Była to, znana w przedwojennej Polsce piosenka „Czarny Jim” z muzyką Henryka Warsa, do słów Andrzeja Wlasta. Piosenkę tę przy niekłamanym aplauzie zaśpiewał ... Adam! Tak spodobała się ta piosenka publiczności, że Adam musiał bisować.
Do bisowania zmusiła także publiczność Maję Kędziorę, no i oczywiście całą orkiestrę. Maja zadziwiła i przyjemnie zaskoczyła widownię, powtarzając na końcu tytułową piosenkę Koncertu „To ostatnia niedziela”, którą wykonała w języku hebrajskim. „ To ostatnia sobota / Ten ostatni szabas”
I tak przez ponad dwie godziny (włączając 15- minutową przerwę) trwał ten niezapomniany, pełen rytmu, nostalgii, niezwykle urokliwy, ambitnie przygotowany i wykonany Koncert Piosenek Starej Warszawy.

Adasiu! Niech nam będzie wolno sparafrazować tytuł tego Koncertu! Niech to będzie „Ta Pierwsza Niedziela” (niedziele w kalendarzu chrześcijańskim liczą się od sobotniego zachodu słońca). Na kolejne „Niedziele” będziemy czekać – my, uczestnicy koncertu sobotniego oraz ci wszyscy, którym dotrzeć do Konserwatorium w sobotę, 9 czerwca się nie udało.

Marianna Łacek
Zdjęcia: Maria Koter-Rosiak


Orkiestra Adria Nostalgia Adama Wąsiela



Sandra Ismail, klarnet oraz  Paul Meo i William Endicott, trąbki

Michael Kluger, akordeon  i Gino Pengue, gitara

Lista wykonawców:
Maja Kędziora – sopran
Adam Wąsiel – dyrygent, I skrzypce
Rachel Miller – II skrzypce
Michael Kluger – akordeon
Sandra Ismail – klarnet
Paul Meo – I trąbka
William Endicott – II trąbka
Gino Pengue – gitara
Viet-Anh Nguyen – fortepian
Brian Sim – gitara basowa
Stephania Kurniawan - perkusja